Liga polska
10. kolejka
299
Warszawa
21.12.2012
18:30
Legia Warszawa
Pułaski Warka
Legia Warszawa
75-70
Pułaski Warka
18. Cechniak 17
15. Świderski 16 (2)
4. Zajączkowski 11 (1)
6. Holnicki-Szulc 10
14. Nawrot (k) 7
9. Nowerski 6
11. Rudko 6
21. Nędzi 2
10. Piesio 0
12. Jaworski 0
17. Pawlak 0

trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
10. Kapturski 16 (2)
16. Piros 16 (4)
19. Mieczkowski 13 (1)
17. Piątek 11
5. Adamczyk 8
15. Mordel 2
11. Makowski 2
9. Gazarkiewicz 1
13. Przyborowski 1
14. Michałek 0
12. Paszyn -

trener: Marek Brzeźnicki
Sędzia główny Paweł Krawczyk, Filip Wudecki ; Komisarz: Maciej Kucharski
Relacja

Udane zakończenie roku

Koszykarze Legii odnieśli czwarte zwycięstwo w tym sezonie. Po zaciętym meczu i świetnej końcówce wygrali z Pułaskim Warką 75-70. Wyniki poszczególnych kwart: 17-22, 17-20, 14-11, 27-17. Spotkanie obejrzał komplet kibiców. Przez większość meczu przewagę miał zespół gości, ale w drugiej połowie legioniści zaczęli odrabiać straty i w czwartej kwarcie wyszli nawet na 10-punktowe prowadzenie. Mecz był jednak zacięty do samego końca, bo gracze Pułaskiego nieźle trafiali za 3 punkty. Ostatecznie walcząca do końca Legia wygrała po raz czwarty w tym sezonie i awansowała na piąte miejsce w tabeli.

Mecz Legii z Pułaskim miał być rewanżem za fatalny występ naszej drużyny z pierwszej rundy w Warce. "Są zmotywowani, oby nie za bardzo" - mówił tuż przed meczem trener Legii, Piotr Bakun. Legioniści spotkanie zaczęli średnio. Co prawda Nędzi zaliczył szybko blok, a Holnicki wyprowadził nasz zespół na prowadzenie, ale kolejnych 6 punktów zdobyli przyjezdni.

Ostatnim pozytywnym akcentem pierwszej kwarty była celna trójka "Świdra", która (na chwilę) wyprowadziła nas na prowadzenie 7-6. Goście w pierwszej kwarcie wyszli nawet na siedmiopunktowe prowadzenie, które zniwelował "trójką" Zajączkowski. Po pierwszej partii gry daleko było nam do dobrych nastrojów... całe szczęście, że Adamczyk w ostatniej akcji nie trafił, bo mogło być jeszcze gorzej niż 17-22, a takim wynikiem zakończyło się pierwszych 10 minut gry.

W drugiej kwarcie mającego już dwa faule na końcie, Nędziego zmienił Cechniak. Damian nie miał najlepszego startu - w jednej z pierwszych akcji został zablokowany przez kilkanaście centymetrów niższego Kapturskiego. Na szczęście Cechniak nie rozpamiętywał tego zdarzenia zbyt długo i w kilkanaście sekund zaliczył dwie zbiórki i pierwsze punkty, zdobyte po dobiciu niecelnego rzutu Nawrota. Niecelne rzuty spod samego kosza były plagą Legii w pierwszej połowie. Podobnie jak zbiórki na własnej tablicy. Na szczęście w przekroju całego meczu legioniści mieli wyraźną przewagę nad Pułaskim w zbiórkach. Zdecydowanie gorzej było z celnością za 3. Gracze z Warki pokazali, że jest to ważny element gry i atut dla zespołu. Nasi gracze przez większość meczu mieli problemy z zatrzymaniem młodego rozgrywającego z Warki, nazwanego przez kibiców "Kudłatym" - oczywiście ze względu na bujne loki. Przy okazji zapraszamy do salonu Exclusive, współpracującego z sekcją koszykówki Legii :)

Przez całą drugą kwartę Legia próbowała dotrzymywać kroku gościom. Raz było lepiej (23-24, 28-30), raz gorzej (25-30). W końcu udało się wyrównać za sprawą "Hola" na 30-30 i później 32-32. Niestety od stanu 34-35 punkty w pierwszej połowie zdobywali już tylko przyjezdni, którzy na przerwę schodzili z przewagą ośmiu punktów.

Od razu po przerwie legioniści ruszyli do odrabiania strat i już po dwóch minutach, po wsadzie Cechniaka było 40-44. Słabsza gra w końcówce trzeciej kwarty sprawiła, że Pułaski utzymał 5-punktową przewagę. "Hej Legio gramy do końca" - krzyczeli kibice na trybunach i na szczęście nasi gracze wzięli to sobie do serca. Zawieść najlepszą publiczność w Polsce to grzech ciężki - z takiego założenia wyszli chyba koszykarze z najpiękniejszym herbem na świecie, jaki można nosić na piersi.

Czwarta kwarta rozpoczęła się od punktów "Świdra" po asyście Holnickiego. Ten rozgrywał świetne zawody - bardzo dobrze dogrywał piłki partnerom, a sam kilka razy sam kończył akcje udanymi wejściami pod kosz. Szkoda, że fatalnie spisywał się z linii rzutów wolnych. "On celowo rzucił od tablicy?" - pytał mnie jeden z gniazdowych. "Sam chciałbym wiedzieć" - odrzekłem łapiąc się kolejny raz za głowę. W końcu na 8 minut przed końcem, po celnym rzucie "Zająca" (kolejna asysta "Hola") wyszliśmy na prowadzenie 54-53. Goście jednak nie zamierzali się poddawać i ponownie wyszli na prowadzenie. Wtedy jednak nastąpiła najlepsza partia ze strony Legii. Najpierw Świderski celną "trójką" doprowadził do wyrównania, a następnie Zajączkowski, Świderski, Nowerski i Cechniak doprowadzili do 8-punktowego prowadzenia naszej drużyny. Na 4 minuty przed końcem meczu Legia prowadziła 65-57 i wydawało się, że wygrana jest już nasza.

Dwie minuty później było już 69-59, po celnym rzucie Cechniaka (tego dnia mylił się rzadko), któremu dogrywał "Topór". I gdy byliśmy już pewni zwycięstwa, goście zdobyli 5 punktów z rzędu, doprowadzając do stanu 69-64. Gracze z Warki zaczęli grać pressingiem na całym boisku , co zaczęło przynosić efekty. Trenerzy wzięli czas dla drużyny, po którym "Zając" świetnie dograł piłkę do Cechniaka, który uspokoił - wydawało się - sytuację na parkiecie. Po chwili "Zając" raz jeszcze świetnie dostrzegł Cechniaka, a ten wsadem zakończył akcję i na 34 sekundy przed końcem nasz zespół prowadził różnicą 9 punktów (73-64).

Koszykówka jest jednak taką dyscypliną, w której niczego nie można być pewnym. Pułaski zaczął rozgrywać akcje niezwykle szybko. Po pięciu sekundach gry Piros trafił za trzy, a chwilę później powtórzył swój wyczyn. Na 18 sekund przed końcem było już tylko 73-70. Po przerwie dla naszej drużyny, piłka była w naszych rękach. Jeden błąd w tym momencie mógł zadecydować o losach meczu. Na szczęście w ostatniej punktowej akcji w tym meczu Cechniak oddał piłkę pod koszem Świderskiemu i ten ustalił wynik meczu na 75-50. Legioniści w kolejnych dwóch akcjach gości faulowali, ale... mogli pozwolić sobie na to, bowiem mieli wcześniej tylko dwa przewinienia w ostatniej kwarcie. W związku z tym Pułaski zaczynał akcje z boku, nie wykonując za każde przewinienie rzutów wolnych (dla jeszcze niekumających wszystkich przepisów gry w kosza - osobiste Warka miałaby po 5 przewinieniu naszej drużyny, a jak coś - liczba fauli zespołu na daną kwartę znajduje się na dole tablicy wyników). Tuż przed końcem Mieczkowski próbował jeszcze rzutu za dwa, po dobitce co prawda piłka wpadła do kosza, ale ta miała miejsce już po końcowej syrenie i ostatecznie Legia zwyciężyła 75-70, udowadniając, że na własnym parkiecie będzie ciężko ją pokonać nawet najlepszym drużynom drugiej ligi.

Kolejny nasz mecz 12 stycznia na Kole. Mamy nadzieję, że legioniści podtrzymają udaną passę i zrewanżują się MCKiS Jaworzno pechowej porażce z pierwszej kolejki rozgrywek. Wygrana w tym meczu może nam zapewnić awans do czołowej czwórki ligi.


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi

Druga wygrana z rzędu chyba działa budująco?
PIOTR BAKUN (trener Legii): Można powiedzieć, że mamy serię (śmiech). Bardzo się cieszę, bo my jesteśmy dziwnym zespołem, bo zaczynamy dobrze grać, gdy zagląda nam śmierć w oczy, wtedy zaczynamy dobrze bronić. Był taki moment, w którym przeciwnicy bili głową w mur - piłka wypadała w aut, odbijała się od obręczy, my to broniliśmy. Oni nie byli rzucić z dobrych pozycji do kosza, rzucali nie wiadomo skąd. To jest z jednej strony budujące, z drugiej bardzo dziwne, że nie potrafimy złapać koncentracji na pełne 40 minut, tylko dopiero gdy mocniej tupniemy, przeciwnicy gubią się i wtedy jest dobrze.

Miałem takie wrażenie, że w pierwszej kwarcie bardzo poganiał Pan zawodników do szybszej gry i oni się wtedy gubili.
- Staram się, żebyśmy grali nowoczesną koszykówkę - żebyśmy grali dynamicznie, żebyśmy nie człapali, z szybkimi akcjami jeden na jeden, szybkimi rzutami. Kilka takich akcji zagraliśmy, ale do tego wszyscy muszą dużo biegać. I wysocy i mali. Żebyśmy złapali trzy pasy działania. My jesteśmy za bardzo senni, może kibice za cicho krzyczeli? Oczywiście żartuję. Za wolno się przesuwaliśmy. Nie gramy jeszcze tego, czego byśmy sobie życzyli. Gdy idziemy do szatni, powiemy sobie kilka męskich słów na swój temat, wtedy zawodnicy podnoszą głowę, wychodzą zmobilizowani i wygląda to dużo lepiej. Z drugiej strony to lepiej, że gramy lepszą drugą połowę meczu.

Nie było obaw, że 9-punktowa przewaga w końcówce stopniała do trzech oczek?
- Miałem obawy. Koszykówka to na tyle nieprzewidywalna gra, że taką przewagę można szybko zniwelować - w kilkadziesiąt sekund. Tego obawialiśmy się z trenerem Chabelskim. Uczulaliśmy zawodników przed tym. "Chabel" krzyczał do "Hola", żeby grał środkiem, nie dawał długich podań, żeby byli blisko ich strzelców. Oni rzucili jedną trójkę na trzy, potem rozegraliśmy mądrą końcówkę. Cieszę się, że wygraliśmy, bo będą dobre święta i mam nadzieję, że nowy rok będzie dobry.

Czego należy Wam życzyć na Święta i Nowy Rok?
- Ja bym życzył zdrowia i miłości. Jeżeli ludzie będą zdrowi, będą się szanować, to wszystko będzie dobrze. Jeżeli nasz zespół będzie zdrowy, my może długo się "budujemy", ale ja wierzę w tych chłopaków, że oni - tak jak to pokazują podczas meczów - mobilizują się, jeżeli nie trafia jeden, to robi to drugi i mam nadzieję, że wytrzymamy do końca sezonu i będziemy grali dobry basket. Taki, że zadowoleni będą i kibice i zawodnicy. Wszystkim kibicom, którzy przychodzą nas wspierać, chciałbym podziękować za wsparcie, jakie nam dają i życzyć im wszystkiego najlepszego na święta i Nowy Rok.


MAREK BRZEŹNICKI (trener Pułaskiego): Legia zagrała dużo lepiej, my natomiast mieliśmy za duży przestój i nie mogliśmy tego przeskoczyć. Straciliśmy w 20 sekund siedem punktów, kiedy prowadziliśmy jeszcze trzema. Później nie bardzo mogliśmy się już podnieść. Legia dobrze broniła, a my nie mieliśmy sposobu na to. Liga jest tak równa, że każdy z każdym może wygrać nawet różnicą 20 punktów. Nie można do tego tak podchodzić, że jak wygraliśmy pierwszy mecz z Legią, to drugi również wygramy. Brakuje nam wysokiego gracza, przez co trochę kulejemy.

W końcówce przegrywaliście już różnicą 10 punktów, ale zniwelowaliście straty do trzech. Wierzył Pan wtedy, że uda się wygrać?
- Oczywiście. Wiadomo, gospodarz jest zawsze trochę inaczej traktowany i nie jest to pretensja z mojej strony do sędziów, którzy trzymali mecz w ryzach. Można było gwizdnąć pięć sekund, ale gospodarzowi się nie gwiżdże takich rzeczy, a mogło być jeszcze różnie. Zresztą nie zrealizowaliśmy podstawowego założenia, żeby przerwać akcję.

Jak Pan myśli, że będzie grała Legia w kolejnych meczach?
- Coraz lepiej, bo ma bardzo dobry i wyrównany skład. Zaskoczeniem było to, że drużyna przegrała tyle meczów na początku. Widać jednak, że wszystko zaskoczyło i teraz idą w dobrą stronę. Zapłacili frycowe i teraz będzie się im wiodło coraz lepiej.

Rafał Holnicki-Szulc: Ja zawodnikiem meczu? Na pewno nie! Cała drużyna zagrała dobry mecz, szczególnie w drugiej połowie. Zmobilizowaliśmy się zaczęliśmy lepiej sobie radzić w obronie. Gorzej wyglądały pierwsze dwie kwarty, kiedy to dość długo wchodziliśmy w spotkanie, dzięki czemu rywale wykorzystali nasze błędy. Później, choć odjechaliśmy przeciwnikom na kilka punktów, to mieliśmy nerwową końcówkę.
Szczególne brawa należą się pod adresem Damiana Cechaniaka, który wszedł w czwartej kwarcie, w dość trudnym momencie, gdy wynik był na styku. Jednak zrobił swoje, do tego popisał się kilkoma efektownymi wsadami.
Można powiedzieć, że graliśmy w piątek, po całym tygodniu pracy, szkoły i innych zajęć, więc mogliśmy pierwotnie wyglądać niemrawo. Stąd też żywsze reakcje trenera, który kazał nam szybciej wychodzić z akcjami. Dodatkowo spóźnili się goście, co skutkowało lekkim marazmem i uśpieniem. Tak czy inaczej, wszystko dobrze się skończyło. Wydostaliśmy się z dołu tabeli, co skutecznie poprawiło nastroje na Święta. Tym bardziej, że perspektywy są dobre. A moja forma z ostatnich meczów? Cóż, szkoda, że nie grałem tak od początku sezonu.

Piotr Nawrot: Bardzo się cieszymy z wygranej w tym meczu, który nerwowo się dla nas układał do ostatniej sekundy. Trzeba na pewno pochwalić wysiłek w obronie. W pierwszej połowie graliśmy słabo w obronie, w drugiej zatrzymaliśmy ich poniżej 30 punktów i to się chwali. Wygraliśmy jako drużyna, kolektyw. Super zagrali nasi wysocy w IV kwarcie i myślę, że to też przeważyło.
Nasi kibice jak zwykle super nas dopingowali, atmosfera była rewelacyjna. Nie spodziewałem się, że w piątek przed Świętami przyjdzie aż tylu kibiców, zwłaszcza że było to po końcu świata. Na szczęście jak widać nie wszyscy zginęli, przynajmniej Legia się ostała (śmiech). Drużyna z Warki jest na pewno w gorszych humorach, ale my mamy się z czego cieszyć.

Czego Tobie życzyć na Święta i Nowy Rok?
- Chciałbym życzyć wszystkim, żeby w sporcie zaczęło się dziać lepiej, żeby ludzie którzy decydują o dużych pieniądzach zainteresowały się w większym stopniu sportem. Myślę, że to przyniesie efekt i społeczny i biznesowy. Tego trochę brakuje. A wszystkim chciałbym złożyć serdeczne życzenia - przede wszystkim rodzinnych i spokojnych Świąt, w spokojnej atmosferze i żebyśmy spotkali się w lepszym 2013 roku.


Autor: Hugollek i Fumen

Dodatki
Zapowiedź

Z Legią do końca świata!!!

W piątek o 18:30 koszykarze Legii zagrają ostatni w tym roku mecz ligowy. W hali na Bemowie nasz zespół podejmować będzie, w rozgrywanym awansie spotkaniu, Pułaskiego Warka. Wstęp na mecz kosztuje 5 złotych. Serdecznie zapraszamy!

Przed nami spotkanie z Pułaskim Warka, które zakończy dla Legii rozgrywki ligowe w roku 2012. Miejmy nadzieję, że nasi koszykarze zrewanżują się ekipie z Warki za wysoką porażkę z pierwszego meczu i w dobrych nastrojach będziemy mogli obchodzić zbliżające się Święta. Wygrana z Warką na pewno zapewni awans w tabeli, zaś zwycięstwo wyższe niż 17. punktami może nawet (choć zależy to od pozostałych rezultatów) wywindować Legię na czwarte miejsce w tabeli (awans z ósmego).

W pierwszym spotkaniu obu drużyn Legia zagrała bardzo słabo, przegrywając każdą z kwart. Tuż przed przerwą legionistom udało się zniwelować straty do dwóch punktów, ale po chwili Pułaski znowu odjechał naszej drużynie. Trzeba przyznać, że trudno będzie powtórzyć tak słaby występ w piątek i mamy nadzieję, że legioniści - w przeciwieństwie do pierwszego meczu - będą uważniej kryli rozgrywającego Warki. Nasz zespół ma z pewnością przewagę wzrostu, bowiem w ekipie prowadzonej przez Marka Brzeźnickiego najwyżsi gracze to Konrad Kapturski (197 cm), Damian Wawszczyk (197) i Patryk Przyborowski (193). Ponadto liczymy na zaangażowanie przynajmniej takie, jak w ostatnim spotkaniu z Wisłą.

Po 9. kolejkach Pułaski zajmuje czwarte miejsce w tabeli, podczas gdy Legia jest dopiero ósma. Obie drużyny zrównają się jednak punktami, w przypadku wygranej Legii. Pułaski różnie radzi sobie na wyjazdach, gdzie kolejno przegrał z Wisłą Kraków (47-82), pokonał AZS AGH Kraków (78-67) i Novum Lublin (73-66) oraz przegrał z Rosą 89-91. W ostatniej kolejce zespół z Warki wygrał u siebie z AZS-em Politechniką Rzeszowską 84-73.

Legia przed własną publicznością jest trudna do pokonania. Na Bemowie wygrał tylko AZS AGH Kraków, który zwyciężył w ostatniej sekundzie meczu przy Obrońców Tobruku. Mamy nadzieję, że w najbliższy piątek legioniści podtrzymają passę meczów bez porażki przed własną publicznością.


Autor: Bodziach

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.