Wojciech Kowalewski w 2018 r. - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kowalewski: Apeluję do liderów Legii

źródło: Przegląd Sportowy

- Chcę wierzyć w to, że Legia zdobędzie mistrzostwo, bo wierzę w ludzi, którzy są w szatni Legii. Apeluję, by nie szukali strefy komfortu i cienia, w którym mogliby się schować. Cień już się skończył, trzeba się zebrać i wywalczyć mistrzostwo - mówi w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego były bramkarz Legii Warszawa, Wojciech Kowalewski.



O przywództwie w drużynie
- Mnie Josue przekonuje jako lider, dający drużynie jakość. Ma trudny charakter, ale w tym momencie trzeba postawić pytanie: czy w kadrze jest ktoś, kto będzie w stanie go zastąpić? Na dziś odpowiedź jest negatywna, więc należy zaakceptować to, jakim jest i wykorzystać wszystko, co najlepszego ma do zaoferowania. A ma dużo. Początkowo mnie nie przekonywał, w tej chwili – także z Molde – potwierdził, że jest liderem, także mentalnym. Ale w takim klubie jak Legia, przy takim zainteresowaniu i stawianych celach, jeden lider to za mało. Nie chcę wyobrażać sobie Legii bez Josue, staram się znaleźć zawodników, którzy mogliby i powinni go wesprzeć. Najgorsze, co teraz może się stać w szatni, to walka o przywództwo. Wtedy przegrają wszyscy.

- Apeluję do świadomości najbardziej doświadczonych zawodników – usiądźcie i ustalcie, jak zespół ma funkcjonować do końca sezonu. Jeśli kapitan nie będzie miał wsparcia pozostałych liderów – opaska będzie karą, a nie nagrodą. Osamotniony lider to najprostsza droga do rozczarowującego sezonu i do porażki. Ci, do których się zwracam, wiedzą o kogo chodzi, nie muszę wymieniać nazwisk. To nie jest moment, że trzeba kogoś wywoływać do tablicy, liderzy powinni zgłosić się sami i wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzy do końca sezonu.

- Wiosną 2018 roku, po porażce z Zagłębiem Lubin 0-1, Romeo Jozaka zastąpił Dean Klafurić. Byłem wtedy w sztabie m.in. razem z Aco Vukoviciem i po tamtym spotkaniu długo rozmawialiśmy, staraliśmy się znaleźć odpowiedź, na kogo teraz powinna orientować się szatnia. Doszliśmy do wniosku, że obaj bramkarze – Arek Malarz oraz Radek Cierzniak – muszą pokazać przed zespołem, że się wspierają i potrafią i współpracować, a jednocześnie gwarantować jakość. Z następnych sześciu meczów ligowych wygraliśmy pięć i zdobyliśmy mistrzostwo. Dołożyliśmy do tego Puchar Polski, który podniósł Radek, broniący w tamtych rozgrywkach. A Arek został wybrany na najlepszego bramkarza sezonu i, odbierając nagrodę, podziękował rodzinie i sztabowi, ale z imienia i nazwiska wymienił też Radka. Dla mnie to był przykład najwyższej jakości liderowania zespołowi w trudnej, nieoczywistej sytuacji.

O porażce z Molde
- Legia w pucharach jesienią i wiosną to dwie różne ekipy. W rewanżu z Molde nic nie funkcjonowało jak trzeba. Wszystko zaczęło się od straty gola w 63. sekundzie. W takich okolicznościach trudno szukać przyczyny np. w słabym przygotowaniu fizycznym – w 1. minucie tak ważnego meczu co najmniej dwóch zawodników formacji defensywnej popełniło prosty błąd i było 0-1. Zespół nie zareagował, rywal był solidny, równy, bez słabych punktów. Legia odpadła po prostych, indywidualnych błędach. Legia jest poraniona po spotkaniach z Molde.

- Legia utraciła dwa ważne ogniwa, które dobrze funkcjonowały. Trener umiejętnie dysponował potencjałem Muciego, piłkarz był efektowny i efektywny, co zaowocowało rekordowym transferem. Slisz był motorem napędowym, dużo biegał, wykonywał mrówczą pracę, był efektywny. Jesienią Josue miał za plecami Slisza, który ogarniał przestrzeń, z którym się dobrze komunikował, a w wywiadach budował Bartka jak mentor. Za plecami Slisz, przed oczami mający swobodę Muci – mobilny, ruchliwy, szukający przestrzeni, potrafiący utrzymać się przy piłce. Teraz tych punktów orientacyjnych zabrakło. Rozregulowana Legia wpadła na dobrze zorganizowane Molde, popełniła proste, indywidualne błędy i już jej w pucharach nie ma. Teraz musi się szybko pozbierać, odbudować mental, oczyścić i wyrzucić złe emocje.

O Tobiaszu
- Kacper dał wiele pozytywnych sygnałów i potwierdził potencjał, ale trzeba pamiętać, że jesteś tak dobry jak ostatni mecz. Jest świadomym zawodnikiem i zdaje sobie sprawę, że okres ochronny minął. Przestał być objawieniem i wielkim talentem, rozegrał w Legii ponad 50 meczów, więc jest traktowany i oceniany jako pełnoprawny zawodnik czołowej drużyny swojego kraju. Mam nadzieję, że krytyka, która na niego spadła będzie bodźcem do rozwoju.
Kacper przestaje być "młodym, utalentowanym", staje się współodpowiedzialnym za zespół, przed którym stawia się poważne cele. Moim zdaniem, w tym momencie Kacper jest przemotywowany, przebodźcowany w różnych obszarach – najmniej w sportowym. Znam metody Krzysztofa Dowhania i Arka Malarza, jestem przekonany, że odpowiednio o niego dbają. Ale życie to nie tylko piłka. Kacper jest kibicem, chodził na Żyletę, czuje więź z trybunami, gra w Legii to spełnienie marzeń, więc nie dziwi mnie, że chce uczestniczyć we wszystkim, co z klubem związane. Ale trzeba tym umiejętnie kierować. Po pierwszym meczu w Molde Kacper potrzebował resetu, ja wysłałbym go na weekend poza miasto – żeby odświeżył głowę, zresetował się i kazał przyjechać na trening dopiero po meczu z Puszczą.

Cały wywiad można przeczytać tutaj.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.