Legia najlepsza na Mazowszu!
W rozegranym dziś na Torwarze meczu I ligi koszykówki Legia Warszawa wygrała z SKK Siedlce 69-39. Wyniki kwart: 19-3, 25-16, 9-7, 16-13. Legioniści zagrali bez kontuzjowanych Zaperta, Świderskiego, Malewskiego i Bojki. Nasz zespół już w pierwszej kwarcie osiągnął wysoką przewagę, którą z każdą kolejną minutą powiększał. Legioniści mimo słabej skuteczności z gry oraz z linii rzutów wolnych, wygrali bardzo pewnie, o czym najlepiej świadczy końcowy wynik. Kolejny mecz Legii już w przyszłą sobotę w Tychach.
Po porażce z Zagłębiem legioniści pałali żądzą rewanżu. Rywalem, na którym miała skupić się ich sportowa złość był SKK Siedlce. Przyjezdni pod wodzą nowego trenera Mariusza Niedbalskiego odnieśli tydzień temu ważne zwycięstwo z Pogonią Prudnik i aby myśleć jeszcze o grze w fazie play-off, marzyli o zwycięstwie na Torwarze.
Gospodarze zaczęli swój marsz po zwycięstwo od punktów Cezarego Trybańskiego. Kilka następnych akcji kończyło się błędami z obu stron, ale złą passę przerwał Łukasz Wilczek zdobywając dwa punkty. Siedlczanie nie mogli pochwalić się dobrą organizacją gry, wciąż bardzo często gubili piłkę, co kończyło się punktami z kontry i powiększaniem przewagi Legii. Wskazówki trenera Niedbalskiego nie znajdowały przełożenia na wydarzenia na parkiecie. Pierwsze punkty dla gości zdobył Łukasz Ratajczak, a była to już czwarta minuta spotkania. Do tego momentu także ofensywa legionistów nie powalała na kolana lecz wkrótce miało się to zmienić. W ciągu nieco ponad 60 sekund punkty Łukasza Wilczka i Michała Aleksandrowicza powiększyły przewagę do 11 punktów (13:2). Szkoleniowiec SKK poprosił o przerwę na żądanie, po której gra jego zespołu nie uległa zmianie. Przyjezdni nie potrafili wypracować sobie czystej pozycji rzutowej przegrywając też pojedynki o piłkę pod własną tablicą. Dorobek siedlczan w pierwszej kwarcie powiększył jeszcze tylko celny rzut wolny Kamila Sulimy. Niechlubny rekord SKK stał się faktem – zawstydzający wynik 19:3 poważnie ograniczał szanse na nawiązanie walki z rozpędzoną Legią.
Druga kwarta to kontynuacja gry obu zespołów. Niemoc SKK trwała w najlepsze: straty Weresa, Ratajczaka i Osińskiego powodowały irytację u Mariusza Niedbalskiego, żywiołowo reagującego przy ławce gości. Legioniści konsekwentnie grali swoje i gdyby skuteczność była trochę lepsza, mogliby pokusić się o 30-punktową przewagę w połowie drugiej kwarty. Wynik i tak był zadowalający – efektownie swoje premierowe punkty zdobył Arkadiusz Kobus pakując piłkę z góry co ustaliło wynik na 30:8. Goście w końcu przełamali się w grze ofensywnej: częściej znajdowali dogodne pozycje, co pozwoliło na zdobycie kilku punktów. Najlepiej radził sobie Ratajczak wyrastający na lidera punktowego swojego zespołu i Kamil Sulima często próbujący swoich sił zza linii 6,75. Wysoka przewaga skłoniła trenera Bakuna do wysłania w bój zawodników grających do tej pory mniej. Doskonale swoją szansę wykorzystał Bartłomiej Ornoch, trafiając dwie trójki z rzędu tuż przed końcem drugiej kwarty. Goście udali się do szatni z bagażem 25 punktów przegrywając 19:44.
Kolejną odsłonę meczu efektownie otworzyła akcja Wilczek-Wilczek. Łukasz długim podaniem odnalazł Marcela, który zakończył akcję alley-oopem. Tymczasem zespół z Siedlec zaliczył rzadko spotykaną serię trzech kolejnych błędów 24 sekund. Legioniści nie zwalniali choć mając tak dużą przewagę (51:19) trudno utrzymać jednakową koncentrację przez cały mecz. Kolejne minuty upływały pod znakiem błędów z obu stron; mimo bezpiecznej przewagi emocje udzieliły się Mateuszowi Bierwagenowi, który niezadowolony z odgwizdania mu przewinienia zbyt żywiołowo zareagował co skończyło się dla niego przewinieniem technicznym. Słaba skuteczność z obu stron spowodowała, że w trzeciej kwarcie padło tylko 16 punktów.
Ostatnia cześć meczu także miała dość wyrównany przebieg. Aktywny był Arek Kobus, ale często piłka po jego rzutach wyślizgiwała się z kosza. Przez blisko trzy minuty nie padały żadne punkty; faule i nieskuteczność z obu stron dominowały na parkiecie. Końcówka spotkania to festiwal rzutów wolnych , które nadal w naszym zespole nie są niestety gwarancją pewnych punktów. Rzutem w ostatnich sekundach rywali dobił Łukasz Wilczek trafiając za trzy i ustalając tym samym wynik końcowy. Goście musieli przełknąć gorzką pigułkę i unieść ciężar 30-punktowej porażki. W dwumeczu ulegli podopiecznym Piotra Bakuna różnicą aż 61 punktów i na pewno chcą o tej rywalizacji jak najszybciej zapomnieć.
Autor: Radosław Kaczmarski